Polecany post

Jak podróżować po Nowej Zelandii

 Nie ma co ukrywać - wycieczka do Nowej Zelandii zawsze była pioruńsko droga, a teraz po pandemii na razie jest jeszcze droższa. To takie us...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą transport. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą transport. Pokaż wszystkie posty

04 sierpnia 2024

Ale po co do tej Nowej Zelandii?

Opowiem Wam dziś trochę o tym jak Nową Zelandię mogą odbierać ludzie przyzwyczajeni do podróżowania po Europie lub po światowych turystycznych mekkach.

Zacznę od wyliczenia rzeczy, których tutaj nie znajdziecie w ogóle albo jeśli takowe istnieją to raczej jako wyjątki potwierdzające regułę.

A więc nie znajdziecie tu wielkich nadmorskich hoteli, bloków kondominiów przeplatanych z centrami handlowymi, dyskotekami i nocnymi klubami. Nie znajdziecie również Disneylandów i wielkich ośrodków wczasowych typu all-inclusive. 



Próżno szukać tu zabytków starszych niż powiedzmy 200 lat. O takich jak ten:

Nie ma w Nowej Zelandii wielkich parków safari ze zwierzyną po horyzont. 



W ogóle z czworonogami tu krucho, bo to kraj, do którego wszystkie ssaki zostały sprowadzone najpierw przez Polinezyjczyków a potem przez Europejczyków. jest natomiast sporo ptaków i baaardzo starych gadów.  

Raczej nie zobaczycie nawet na dziko ptaszka kiwi – symbolu tego kraju (bo to ptak nocny). 

Obejrzeć je można tylko w specjalnych zaciemnionych wybiegach, gdzie za pomocą sztucznego oświetlenia wrednie zamienia im się dzień z nocą. Jedynym sposobem na zobaczenie kiwi na dziko jest pójść w nocy do buszu z mocną czerwoną latarką i czekać. Są tacy którym się to udaje.  

Nie pojeździcie wzdłuż kraju pięknymi wielopasmowymi autostradami, bo takich tu nie ma. 


No dobra, parę kilometrów w okolicach większych miast zbudowano, ale dalej State Highways to już bardziej polskie Drogi Wojewódzkie.

Nie zobaczycie tu również żadnych szybkich pociągów. 


Przyzwyczajeni do klasy i wielkości polskich centrów handlowych będziecie rozczarowani ich lokalnymi odpowiednikami, wysokimi cenami i ograniczonym zaopatrzeniem. 

A ponieważ Polonia tutaj jest bardzo nieliczna to nie znajdziecie tu łatwo żadnych polskich smakołyków czy knajp z polskim jedzeniem. Jest ich kilka ale o tym kiedy indziej.  


Jeśli którakolwiek z wymienionych rzeczy jest Wam do wakacji niezbędna i żyć bez niej nie możecie to szkoda pieniędzy i czasu na tak daleką podróż. 

Jadąc do Nowej Zelandii przygotujcie się na wizytę w stosunkowo prowincjonalnym kraju, gdzie życie toczy się dużo wolniej niż w Europie, Stanach czy w azjatyckich mekkach turystycznych. 

Nowa Zelandia to kraj, gdzie poza kilkoma większymi miastami ludzie często pozdrawiają nieznajomych na ulicy i gdzie większość społeczeństwa uwielbia być na świeżym powietrzu, w otoczeniu niebywale pięknej przyrody. 

No to po co się tłuc taki kawał drogi? 

Już wyjaśniam: 

W pierwszym rzędzie wymienić należy cudowne krajobrazy. Od fiordów i skalistych wybrzeży pełnych fok i pingwinów, przez ośnieżone szczyty alpejskie, wulkany, gejzery, winnice, wszechobecną zieleń, krystalicznie czyste wody i powietrze, po tysiące kilometrów plaż i dziewiczej linii brzegowej, gdzie w bajkowej scenerii wcale nie trzeba rozstawiać parawanów, leżaków czy kopać grajdołków. 






Jednym z żelaznych punktów programu jest poznawanie kultury Maoryskiej, która jest tutaj mocno pielęgnowana i eksponowana. 


Dla wielbicieli szaleństw i adrenaliny Nowa Zelandia ma do zaoferowania w zasadzie wszystkie możliwe wariactwa, z których wiele zostało tutaj właśnie wymyślonych od skoków na bangee, przez rolowanie się w zorbie, spływy czym się da po spienionych górskich rzekach, szalone jazdy w jet boats, latanie na wszelkiej maści lotniach, skoki spadochronowe, wyprawy samochodami terenowymi, quadami, wyprawy na wielkie ryby, na oglądanie delfinów, fok, wielorybów, nie wspominając już o surfingu, windsurfingu czy kite surfingu a ostatnio oczywiście wszystko to nie na normalnych deskach tylko na hydropłatach. 



Dla tych co wolą spokojniejsze klimaty mamy wszelkie sporty zimowe, trekking wzdłuż setek szlaków we wszelkich możliwych sceneriach, wyprawy na rowerach górskich czy rajdy konne dla początkujących i zaawansowanych. 



Ci którzy preferują jeszcze spokojniejsze spędzanie czasu z pewnością mogą spróbować szczęścia w wędkowaniu w krystalicznych wodach jezior i rzek lub na morzu. 


Bardzo popularne stały się ostatnio wycieczki i degustacje win w niezliczonych winnicach na obu nowozelandzkich wyspach. 

A koneserzy dobrego jedzenia znajdą w Nowej Zelandii restauracje serwujące smakołyki ze wszystkich zakątków świata.  

Dla tych, którzy są mniej kulinarnie odważni mam dobre wieści – prawie w każdej mieścinie znajdziecie McDonaldsa czy KFC a i Burger King czy podobne paskudztwa też się znajdą.

Ponieważ turystyka jest bardzo poważną gałęzią lokalnej gospodarki więc tak jak w Zakopanem na większość tych atrakcji trzeba wydać sporo dutków. Tak jest i trudno – trzeba się z tym pogodzić a wydatki optymalizować. 

A o optymalizowaniu już niedugo. 

03 sierpnia 2024

Jak podróżować po Nowej Zelandii

 Nie ma co ukrywać - wycieczka do Nowej Zelandii zawsze była pioruńsko droga, a teraz po pandemii na razie jest jeszcze droższa. To takie ustalenie na początek abyśmy zdali sobie sprawę, że to nie Bali, Laos czy Wietnam, gdzie dawało się dolecieć w miarę tanio i przeżyć za parę groszy. Na lepsze ceny biletów przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać. Linie lotnicze już dochodzą do siebie, ale do cen sprzed pandemii jeszcze nie wróciliśmy.  

Natomiast koszty turystycznego życia i zwiedzania Nowej Zelandii porównałbym do Szwecji czy Norwegii. Myślę tu o wszystkich poziomach komfortu - od "backpackersowego" (plecakowego) po pięciogwiazdkowy. Miejcie to więc na uwadze planując podróż na Antypody (w Australii jest podobnie) aby później nie było niemiłych zaskoczeń. A więc jest drogo, ale naprawdę warto się szarpnąć. No a jeśli już zdecydujecie się szarpnąć to trzeba zadbać, żeby to szarpnięcie wykorzystać jak najlepiej. No chyba, że ktoś ma środki na to, żeby się szarpać co parę lat, ale to wtedy inna kategoria turysty i pewnie i tak tego bloga czytać nie będzie. 

Jak już wywalicie kupę kasy na bilet lotniczy to starajcie się przyjechać tu na co najmniej 3 tygodnie, a najlepiej na wiele dłużej. No chyba, że interesuje Was tylko niewielki obszar lub specyficzna dziedzina turystyczna i nie chcecie zwiedzać większych połaci kraju. Jeśli nie macie czasu, bo urlop za krótki itp. to podarujcie sobie takie dalekie podróże. Już sam jetlag zabierze ze trzy dni, zmiana czasu o 12 godzin, coś tam zobaczycie, ale będziecie skołowani niemożebnie. 

Jeśli jednak, jak większość, chcielibyście zobaczyć jak najwięcej to potrzeba Wam przede wszystkim czasu i transportu. Wbrew pozorom Nowa Zelandia to kraj dość duży (2000 km wzdłuż obu wysp) i przemieszczać się po niej szybko można tylko samolotem. Wszystkie inne środki transportu są sporo wolniejsze niż w innych krajach, bo drogi wąskie i kręte a linie kolejowe to totalna porażka. 

Tak więc do wyboru macie zwiedzać Nową Zelandię:

1. Na piechotę i z dobytkiem na plecach. 


Będzie najtaniej, ale 6 miesięczna wiza może nie wystarczyć, aby przespacerować się wzdłuż całego kraju. Jest kilka bardzo spektakularnych tras dla takich śmiałków i znam sporo Nowozelandczyków, którzy postawili sobie za cel je zaliczyć - przynajmniej etapowo. Ogólnie rzecz biorąc jest to zabawa dla ambitnych i bardzo sprawnych tzw. "prawdziwych turystów". 


2. Rowerem z dobytkiem w sakwach. 

Trochę szybciej, ale też wolniutko. Trzeba mieć dobry sprzęt i być bardzo sprawnym rowerzystą, bo Nowa Zelandia to nie Holandia ani Mazowsze - pagórki i strome góry w zasadzie non-stop. Jest tu sporo tras rowerowych, ale głównie nastawionych na krótkie kilkudniowe wyprawy na góralach.  Jazda zwykłymi drogami jest nieco ryzykowna, bo tak jak i w Polsce rowerzyści na drogach są tu traktowani jak intruzi a i drogi nie za szerokie, więc trzeba mieć silne nerwy i trochę szczęścia. No, ale jak rowerzyści dobrze wiedzą, rower daje wiele frajdy, swobody i dzięki niemu zobaczyć można wiele szczegółów, które umykają zmotoryzowanym. Poza tym rower to jest styl podróżowania i jest wielu takich, którzy wolą zobaczyć mniej, ale sobie po prostu popedałować. Sam kiedyś do takich należałem. 

3. Motocyklem. 

No, to już wyższa szkoła wtajemniczenia. Można wypożyczyć tutaj przyzwoite maszyny i jeśli jest się doświadczonym motocyklistą to frajdy można mieć co niemiara, bo drogi są kręte i widowiskowe. Byle tylko pamiętać, żeby trzymać się lewej strony. Pogoda na motocykl jest znośna głównie latem jednak trzeba się liczyć z tym, że nawet latem będzie trochę mokro, ale co tam deszczyk dla prawdziwego "ridera"?  Słyszałem, że jest tu ktoś, kto organizuje motocyklowe wyprawy dla grup z Polski. Co do noclegów to można od hotelu do hotelu, ale też od campingu do campingu. 

4. Samochodem. 

Jak wyżej tylko bez moknięcia i much w zębach. Niezależność jaką dają indywidualne środki transportu zmotoryzowanego jest nie do pobicia, bo tylko one dają możliwość swobodnego zwiedzania Nowej Zelandii i odwiedzania miejsc poza głównymi turystycznymi szlakami. Wypożyczalni samochodów jest bez liku (jak to na każdej wyspie) i ceny dniówkowe są całkiem znośne w porównaniu z innymi kosztami tej wycieczki. Niedługo napiszę więcej szczegółów o tym typie podróżowania.

5. Kamperem. 

Jak wyżej, tylko, że można trochę zaoszczędzić na jedzeniu gotując samemu czy na noclegach zatrzymując się od czasu do czasu na dziko ("freedom camping") lub za niewielkie pieniądze. Trzeba jednak przyznać, że wynajem wygodnych i nowoczesnych kamperów wcale nie jest taki tani i trzeba rozważyć wiele aspektów zanim się zdecydujecie na wynajem kampera - szczególnie jeżeli jesteście nowicjuszami. Niedługo również więcej na ten temat.

6. Autobusem. 

Wśród publicznych środków transportu to opcja najtańsza. Choć sieć autobusowa jest niezbyt rozbudowana rejsowe autobusy (zwane Intercity) są przyzwoite i kursują regularnie między centrami miast i miasteczek.  Jednak dostać się takim autobusem można tylko do niektórych ciekawych miejsc i szlaków turystycznych. Intercity ma tzwn "Flexipass" który można wykupić na określony czas i region. 



Są jeszcze specjalne objazdowe turystyczne linie autobusowe, które działają tak jak "hop on/hop off" autobusy w wielkich miastach. Można wykupić bilet na całą Nową Zelandię, poszczególne wyspy, na rok lub pół roku i poruszać się takim autobusem do woli. Kiwi Experience to typowa młodzieżowa linia zwana pieszczotliwie "Big green fuck truck" uwielbiana przez tych, których bardziej interesuje imprezowanie niż zwiedzanie. 





Są też inne takie jak "Stray" wybierane przez spokojniejszych turystów.



7. Pociągiem. 

No niestety, pociągiem zwiedzać Nowej Zelandii się nie da. Sieć kolejowa jest mizerna, wąskotorowa, w miarę funkcjonuje tylko jako dojazdówka w okolicach dużych miast. Owszem, można się w Nowej Zelandii przejechać po kilku bardzo widowiskowych trasach, ale te przejazdy to po prostu atrakcje turystyczne same w sobie, piękne widoki, eleganckie wagony z panoramicznymi szybami, kelnerzy, dobre jedzonko i jeden pociąg na dzień za spore pieniądze. 

8. Samolotem. 

Sieć lotnicza jest dużo gęstsza niż kolejowa. Nieraz nawet można trafić relatywnie tanie bilety i na pewno jest to najszybszy środek transportu, jednak to tylko od lotniska do lotniska, no a potem i tak trzeba wynająć albo kampera, albo samochód, bo taksówki są drogie jak psy a ubery działają tylko w dużych miastach. 

9. Ze zorganizowaną wycieczką

Zwykle autobusem, mini-busem często z etapami lotniczymi. To jest oferta dla tych, którzy nie czują się pewnie bądź to językowo, bądź to kulturowo i wolą ganiać za przewodnikiem z grupką mniej lub więcej udanych współpodróżników. Często opcja ta wychodzi najtaniej w stosunku do przebytych kilometrów, zaliczonych atrakcji i ilości noclegów.  Co kto lubi. Polecam agencję turystyczną Greenlite Travel, która prowadzona jest przez przemiłą polską ekipę. 

https://www.greenlite.travel/home


10. Statkiem wycieczkowym. 


To jest takie extremum zorganizowanej wycieczki. Już sam widok tych molochów mnie odstrasza, a jak widzę je wpływające do fiordów Norwegii czy Nowej Zelandii to scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. No ale są tacy którzy taką atmosferę pływającego hotelu Gołębiewski uwielbiają więc trzeba tu i wycieczkowce wymienić. Zwiedzić można tylko kilka miejsc, ale uciechy na pokładzie jest co nie miara. . 

No i to mniej więcej tyle z podstawowych opcji podróżniczych. W kolejnych odcinkach opowiem dokładniej o tych najbardziej popularnych. 

Tymczasem zbierajcie kasę....

Popularne posty