Polecany post

Jak podróżować po Nowej Zelandii

 Nie ma co ukrywać - wycieczka do Nowej Zelandii zawsze była pioruńsko droga, a teraz po pandemii na razie jest jeszcze droższa. To takie us...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawa. Pokaż wszystkie posty

04 września 2024

Nasza Jeszcze Droższa Nowa Zelandia

 Dzisiaj, krótka piłka. 

Pośpiesznie donoszę, że właśnie Wasza podróż do Nowej Zelandii znowu podrożała. Rząd Jego Królewskiej Mości zdecydował, że od 1 października 2024 podatek turystyczny rośnie z obecnych 35 dolców do 100 dolców od łebka. Taką kwotę trzeba będzie dodać do kosztu NZeTA czyli New Zealand electronic Travel Authority, które musicie mieć zanim wyruszycie w podróż do naszego pięknego kraju. 


Niezmiernie mi przykro, ale władze doszły do wniosku, że aby Was godnie przyjąć a przy tym skutecznie chronić przed Wami, ale i dla Was naszą przyrodę musicie za to nieco więcej zapłacić. 

NB to jest opłata jednorazowa na cały czas ważności Waszej 3 miesięcznej wizy tutaj (no chyba, że przyjeżdżacie na Brytyjskim paszporcie to wizę macie na 6 miesięcy). Nie będziecie musieli tego podatku płacić tylko jeśli przyjeżdżacie na paszporcie australijskim lub jednego z krajów wyspiarskich Pacyfiku. 

Mimo wszystko liczymy, że wpadniecie.

Czuwaj.

01 września 2024

Jemy "na mieście"

Nie po to jeździ się w odległe kraje, żeby odżywiać się tam kanapką z serem i jajkiem na twardo. Po pierwsze warto a po drugie czasem nie ma innego wyjścia i trzeba coś zjeść „na mieście”.

W Nowej Zelandii mamy spory wybór, bo ulice miast i miasteczek usiane są wszelkiego rodzaju miejscami z jadłem. No nie jest to tak, jak w Bangkoku czy Hong Kongu ale z głodu się nie umrze. 

Z wielkich sieciówek fastfoodowych najliczniejsze to McDonalds, KFC, Burger King i Subway. Jest jeszcze parę innych mniej znanych w Europie, ale wszystkie mniej więcej na to samo kopyto. Jest Pizza Hut i Dominion Pizza i sporo innych pizzerii – większość z nich działa jednak głównie na wynos. Sieciówki mają jedną zaletę a mianowicie długie godziny otwarcia, czasem nawet całą dobę. 


Następny szczebel to jadłodajnie etniczne. Znajdziecie ich wszędzie sporo, głównie hinduskich, chińskich, tajskich i generalnie azjatyckich - czasem trafi się kebab.  





Z reguły są to niewielkie knajpki z trzema stolikami na krzyż, nastawione głównie na serwowanie żarcia na wynos. Niestety minęły już te czasy, gdy można tam było na przykład dostać chińszczyznę smażoną w woku specjalnie dla ciebie na poczekaniu. Teraz wszystko jest już wcześniej zrobione i serwowane z podgrzewaczy, czyli niestety ogólnoświatowy standard etnicznego fast-foodu.

Znajdziecie tu również sporo sushi barów, które jednak są bardzo specyficzne. Niewiele w nich prawdziwych i surowych owoców morza a więcej różnych amerykańskich wymysłów pełnych serków, majonezów, kurczaków i innych dupereli. No ale coś tam da się wybrać. 


Tutaj bardzo ważna uwaga na temat godzin otwarcia. Większość tych mniejszych  knajpek działa na zasadzie lunch barów, czyli otwarte są głównie od 11-tej do 15-tej. Tylko niektóre działają do wieczora. Ogólnie uważajcie na porę lunchu, bo jak ją przegapicie, to potem ciężko jest coś znaleźć aż do powiedzmy 17-tej kiedy to otwierają się restauracje.  

Wróćmy jednak jeszcze do lunch barów – tych lokalnych, nie etnicznych. Te zwykle są tu nazywane Cafe lub Bakery i wszystkie są podobne. Na wejściu wielka lada chłodnicza z gotowymi kanapkami, sałatkami, quichami i wszelkiego rodzaju gotowymi wyrobami kuchni anglosaskiej, które się wybiera i prosi o podgrzanie lub nie. A na ścianie wielkie menu z kilkoma gorącymi potrawami typu zupa dnia, fish and chips, egg benedict, burger z frytkami  etc. Zamawiamy co chcemy przy ladzie, płacimy i z reguły dostajemy numerek na patyku do postawienia na stoliku, po którym personel pozna komu co przynieść.




I jeszcze raz UWAGA, UWAGA, absolutna większość tych Cafe operuje tylko w porze południowej. Jeśli wejdziecie tam koło 15-tej zastaniecie już krzesełka do góry nogami na stolikach.

Mimo wszystko polecam Cafe, bo przecież nie można wyjechać z Nowej Zelandii bez zaliczenia lokalnych specjałów jak sausage roll, steak pie, sausage with baked beans a na deser pavlovej. To tak jak chrzest żeglarski przy przekraczaniu równika – mieszane uczucia, ale przeżycie niezapomniane.

gorący pie

pyszny sausage roll

sausge z fasolką - pycha

Troszkę tu sobie dworuję, ale we wszystkich wspomnianych miejscach da się dobrze zjeść. Podobno nawet w McDonalds jest to do osiągnięcia choć mi się jeszcze nie udało. Zawsze wydaje mi się, że smak tych miękkich buł z podejrzanym nadzieniem niczym się nie różni od smaku tego kartonika, w którym tę bułę serwują. 

No to dobrnęliśmy do wieczora i teraz dopiero otwierają się restauracje. W małych miasteczkach może nie być ich zbyt wiele, ale z reguły kilka jest. W większych miastach i miejscowościach mocno turystycznych jest ich sporo. Te najlepsze są z reguły mocno oblegane i często bez rezerwacji ciężko będzie znaleźć w nich miejsce. Wybór jest spory: włoskie, azjatyckie, francuskie, ogólno-europejskie, amerykańskie tylko polskich niewiele. 

Tutaj należy wspomnieć również o pubach, które istnieją w prawie każdym miasteczku i niektóre są jak żywcem wyjęte z Wysp Brytyjskich włącznie z pubami irlandzkimi. Są to z reguły najbardziej klimatyczne miejsca z tradycyjnym wystrojem, piwem z beczki, tradycyjnym brytyjskim żarciem i swojską atmosferą. Wizytę w pubie też należy zaliczyć, jeśli ktoś nigdy nie był.



O cenach wspomniałem już w innym wpisie ale ogólnie dania do najedzenia się w lunch barach, fastfoodach i barach etnicznych to ok NZ$10-20 na twarz. W restauracjach i pubach to ok NZ$20-35 na twarz no chyba, że ktoś zamawia langusty, ostrygi i kawior to wtedy nieco więcej. Drinki extra, ale uwaga, uwaga: w zasadzie wszędzie i w tanich lunch barach jak i w drogich  restauracjach zwykła, schłodzona woda z kranu jest do woli i za darmo. Czasem zaproponują wam Perriera czy inną butelkową za poważną kasę, ale można grzecznie podziękować i poprosić o dzbanek zwykłej wody – za friko. Czasem będzie lecieć nieco kranówą ale jest bezpieczna. 

Ogólnie mówiąc, tak jak wszędzie na świecie, im bardziej turystyczne miejsce tym drożej, ale to podkręcanie cen nie jest tak drastyczne jak na Krupówkach czy przy Monciaku w Sopocie. 

Warto jeszcze wspomnieć, że całkiem znośne rzeczy na wynos można kupić przy delikatesowych ladach w supermarketach. Cały gorący pieczony kurczak plus trochę jakiś gotowych sałatek zabrane na wynos i spożyte przy stoliczku w parku czy na plaży i możecie mieć niezły obiad dla czterech osób za $25. 

Smacznego. 

17 sierpnia 2024

Codzienne zakupy w Aotearoa

Było już o płaceniu to możemy iść w końcu na zakupy. 

Dziś o produktach spożywczych, podstawowych produktach użytku domowego i kosmetykach. 

Są tu dwie opcje: supermarket lub  tzwn. corner dairy czyli mały sklepik prowadzony zwykle tutaj przez Hindusów. Trochę artykułów spożywczych i pierwszej potrzeby znajdziecie jeszcze na stacjach benzynowych (też głównie zaanektowanych przez Hindusów). Supermarkety są oczywiście sporo tańsze i mają nieporównywalnie większy wybór więc robienie zakupów w dairy czy na stacji benzynowej to tylko w przypadku czegoś nagłego i niewielkiego. 

Sieć supermarketów w porównaniu z Polską jest raczej uboga. W zasadzie są to dwie sieci: Foodstuffs (nowozelandzka) i Woolworths (australijska). Obie prowadzą pełnowymiarowe supermarkety i mniejsze sklepy coś jak Żabka (która może być małym osiedlowym sklepikiem lub nieco większym mini supermarketem). 

Tak więc jeśli chcecie elegancko, bardziej delikatesowo, ale drożej to idziecie do New World (należy on do sieci Foodstuffs). 


Warto zabrać ze sobą swoje własne torby to personel za kasjerką spakuje wam zakupy do waszych toreb i wstawi do wózka. Jak nie macie toreb to poproście, żeby wstawiali prosto do wózka a potem na parkingu przeładujecie sobie do bagażnika czy kampera. Plastikowych toreb już się tutaj w ogóle nie używa - tylko papierowe.

Jak chcecie średnio elegancko i tylko nieco taniej to wybieracie Woolworths (który do niedawna zwał się Countdown, więc w apkach czy na ulicy może ciągle funkcjonować jego stara nazwa). 

Tutaj już wam za kasą towaru nikt pakować nie będzie. 

Jak chcecie najtaniej ale i najmniej elegancko to idziecie do Pak'n'Save gdzie na półkach towar leży w kartonach, brak "elegancji/francji" i  nikt niczego nie pakuje ale szczerze mówiąc asortyment jest podobny do New Worlda (bo to też sklep sieci Foodstuffs) a różnica polega tylko na mniejszej ilości delikatesowych produktów i bardziej przaśnym wystroju. 

Oprócz tych pełnowymiarowych supermarketów w prowincjonalnych miasteczkach znajdziecie również te nieco mniejsze, całkiem przyzwoite ale nieco droższe.

 Woolworths ma ich dwa rodzaje: FreshChoice i SuperValue. 



Natomiast Foodstuffs  ma sieć sklepików zwanych Four Square. 


I to w zasadzie wszystko jeśli chodzi o sklepy. 

Jedzonko można jeszcze kupić na marketach organizowanych z reguły w soboty w różnych miastach i miasteczkach, gdzie znajdziecie stragany z owocami i warzywami oraz różne rzemieślnicze wyroby jak pieczywo, sery, przetwory, miód nie mówiąc już o wszelakich rękodziełach itd. Czasem wygląda to kusząco ale z reguły wcale taniej niż w supermarkecie nie jest tak więc polecam markety, bo trafiają się tam różne perełki ale nie zakładajcie, że owoce kupione tam będą tańsze i lepsze niż w sklepie. Trzeba sprawdzać.

Wspomniałem w poprzednim wpisie o kupowaniu różnych płodów za pomocą honesty box. Tam z reguły jest nieco taniej niż w sklepach ale też trzeba uważać, bo nieraz te dary niebios leżą cały dzień na słoneczku i mogą być nieco skruszałe. Trzeba sprawdzać.

Należy również wspomnieć o sklepikach przy różnych plantacjach (truskawek, jeżyn, malin, borówek kanadyjskich itp) gdzie w sezonie (listopad-grudzień) te pyszności można kupić sporo taniej niż w sklepach, choć jak na nasze polskie gusta ceny są i tak zabójcze. Niektóre plantacje pozwalają również na zrywanie samemu no a wtedy można się nieźle objeść. 

Wracając do supermarketów to asortyment jest niezły choć jak na polskie przyzwyczajenia nie taki znowu bogaty. Jest kilka rzeczy dość popularnych w Polsce, tórych tutaj prawie nigdy nie ma ale to wyjątki i z reguły nie poszukiwane przez turystów (seler korzeniowy, koperek naciowy, kasza gryczana palona i jeszcze parę). Oczywiście nie znajdziecie tu również typowych polskich wędlin czy pieczywa no ale na tym przecież polega przygoda podróży za granicę. 

W supermarketach z reguły kupicie nisko procentowe alkohole czyli piwo i wino ale nie kupicie tam mocnych trunków. Po takowe trzeba się udać do specjalnych sklepów alkoholowych, bo tylko one mają licencję na ich sprzedaż. Prawie wszystkie mają w nazwie Liquor a więc Liquorland, Super Liquor, Thirsty Liquor itd. 


Tak więc jeśli trzeba wam whisky, wódeczkę, gin czy koniaczek to niestety kupicie je tylko w tych sklepach. Mają one również lepszy wybór win i piwa ale z reguły wino i piwo jest tańsze w supermarketach więc .... trzeba sprawdzać. 

No i oczywiście w supermarketach kupicie podstawowe artykuły toaletowe i kosmetyki i jeśli nie macie wymyślnych potrzeb to polecam robić takie zakupy tam, bo mimo, że w drogeriach/aptekach zwanych tutaj pharmacy jest większy wybór to jednak jest sporo drożej. 

No, to zakupy codzienne mamy opanowane ale pozostały nam jeszcze informacje o cenach. 

Nie ma sensu robić tu wyliczankę więc aktualne ceny w New World znajdziecie tu.

Ceny w Woolworths są tutaj a ceny w Pak'n'Save są o tu

Miłego studiowania. 

Na razie.



Popularne posty