Polecany post

Jak podróżować po Nowej Zelandii

 Nie ma co ukrywać - wycieczka do Nowej Zelandii zawsze była pioruńsko droga, a teraz po pandemii na razie jest jeszcze droższa. To takie us...

08 sierpnia 2024

Jak przeżyć z kierownicą po prawej stronie

 Kiedy już zdecydujecie się tu przyjechać i nie dołączycie do zorganizowanej wycieczki, a chcielibyście zobaczyć spory kawałek tego pięknego kraju to najprawdopodobniej będziecie chcieli wynająć jakieś cztery lub dwa kółka. Tak czy owak przed Wami ciekawa przygoda motoryzacyjna jeśli jeszcze nigdy nie jeżdziliście w ruchu lewostronnym. 

Znam wiele osób w Polsce, które otwarcie deklarują, że w UK nigdy by za kierownicą nie usiadły. No tak, tam to jest wykonalne, bo w UK jest dobry transport publiczny. Tutaj nie ma wyjścia, trzeba diabła wziąć za rogi. Ale nie taki diabeł straszny. 

1. Prawo jazdy przy wynajmie

Teoretycznie, jeżeli prawo jazdy nie jest po angielsku to wymagane jest jego tłumaczenie, ale o ile wiem wszystkie prawa jazdy w europejskim formacie są akceptowane. Radzę jednak przed przyjazdem sprawdzić. W większości firm minimalny wiek kierowcy to 21 lat. Niektóre dopuszczają 20-to a nawet 18-to latków, ale trzeba wtedy niestety trochę dopłacić. Po prostu ubezpieczenia dla młodych kierowców są tu wyższe. No i oczywiście do wynajęcia samochodu potrzebna będzie karta kredytowa. 

2. Nawigacja. 

Mapy niestety wychodzą z mody i kosztują sporo kasy, ale ciągle jest to jakaś umierająca już opcja. Droższe samochody czasem mają nawigację wbudowaną, ale większość tańszych nie ma. Można oczywiście polegać na Google Maps itp w telefonie, ale tutaj jest jeden ważny aspekt a mianowicie w wielu miejscach Nowej Zelandii brak pokrycia siecią komórkową. Jeśli decydujecie się na tę opcję to po pierwsze dobrze kupić już na lotnisku lokalnego SIMa, bo roaming danych jest drogi, ale wcześniej wgrać sobie lokalne mapy do  ulubionej aplikacji, żeby potem w polu nie zostać na lodzie.  No i warto zabrać ze sobą sprawdzony uchwyt do telefonu, żeby tutaj nie musieć kupować nowego.

3. Antyradar. 

O limitach prędkości zaraz opowiem. Tutaj napomknę tylko, że prędkość jest dyskretnie i skutecznie kontrolowana. Wszystkie radiowozy drogówki mają radary namierzające w ruchu patrzące w przód i w tył, sporo jest też radiowozów nieoznakowanych i nieco stacjonarnych kamer stałych jak i montowanych w nieoznakowanych mikrobusikach. Jeździ się tutaj pod limit i niewiele osób go przekracza. Oznakowane radiowozy drogówki wyglądają tak:




Mikrobusik z foto-radarem

Stały foto-radar

Próba skorumpowania policjanta grozi poważnymi konsekwencjami a - uwaga, uwaga - antyradary są tutaj legalne. Jeśli więc macie tendencję do nieco bardziej dynamicznej jazdy to polecam wrzucenie ukrywanego skrzętnie w Europie antyradaru (z przyssawkami) do walizki. Tutaj można go ostentacyjnie przykleić do szyby i nikomu to nie przeszkadza. NB europejskie przepisy o zakazie montowania gadgetów na przedniej szybie jeszcze tutaj nie dotarły. 


4. Kierownica po złej stronie


Jak już załatwicie formalności przy biurku to dostaniecie kluczyk, trochę papierów i wskazówkę gdzie na parkingu znaleźć wasz samochód. Upychamy walizy do bagażnika, otwieramy drzwi, a tu kierownicy nie ma. No tak, zajmie Wam sporo czasu, zanim przyzwyczaicie się podchodzić do samochodu z odpowiedniej strony. Jak jednak znajdziecie kierownicę to już z górki. Kierunkowskazy i wycieraczki co prawda odwrotnie (długo będziecie machać wycieraczkami przed skrzyżowaniami), ale przynajmniej pedały tak jak w domu. Biegi w lewej ręce, a po prawej drzwi - kilka razy będziecie próbować zmieniać biegi klamką. Znakomita większość samochodów w NZ to automaty. Polecam, choć wiem, że niektórzy z jakiegoś względu się ich boją. Zakochacie się po pięciu kilometrach. 

5. Wyjeżdżamy z parkingu.

Jeśli brak na nim ruchu to fajnie, ale jeśli kogoś na nim spotkacie to pewnie będzie to pierwsze zderzenie z rzeczywistością bo "idiota" będzie was chciał staranować. Prawdę mówiąc na parkingach będziecie popełniać błędy częściej niż na drodze, na której widać co robią inni i po prostu się ich małpuje.

6. Prędkość

Na prawie wszystkich drogach pozamiejskich włącznie z autostradami obowiązuje 100km/h . Jest kilka odcinków autostrad gdzie wolno 110km/h i są one wyraźnie oznaczone. W miastach: to co pokazują znaki - z reguły 50 km/h. 

Tutaj ważna uwaga co do metodologii oznakowania. Znaki ograniczeń prędkości obowiązują do następnego znaku prędkości, a nie jak w domu do następnego skrzyżowania. Nie ma również pojęcia obszaru zabudowanego i tych biało-czarnych znaków. 

Przykład: wjeżdżając do miasteczka z drogi na której było 100 km/h miniecie znak ograniczenia do powiedzmy 50 km/h. To ograniczenie obowiązuje dopóki nie przejedziecie pod znakiem zwiększającym czy zmniejszającym to ograniczenie. I nie ważne ile skrzyżowań przejechaliście czy ile razy skręciliście w inne ulice. W ten sposób na terenie całego miasteczka obowiązuje 50km/h a jak będziecie z niego wyjeżdżać to zobaczycie znak ograniczenia do 100km/h i itd. aż do kolejnego znaku. Jakoś to działa. Polecam religijne trzymanie się ograniczeń. Tolerancja chłopców radarowców jest niska - do 3km/h (nie żadne 10%) i nie ma dyskusji.

7. Pierwszeństwo

Ogólnie pierwszeństwo ma ten z prawej z wyjątkiem sytuacji gdy na skrzyżowaniu skręcacie w lewo a nadjeżdżający z przeciwka chce skręcić w jego prawo. Jest niby po Waszej prawej, ale to Wy macie pierwszeństwo ( to taki odpowiednik polskiej zielonej strzałki w prawo). W Polsce takim wyjątkiem są ronda, gdzie pierwszeństwo ma ten z lewej. Tutaj na rondach jeździmy zgodnie z ruchem zegara więc wyjątku od reguły nie ma. Ci co na rondzie mają pierwszeństwo. Wszystko to brzmi skomplikowanie, ale  wyluzujcie - równorzędnych skrzyżowań w zasadzie nie ma. Wszystkie są obstawione trójkątami więc główkować za bardzo nie trzeba. 

8. Procenty

Limit taki jak w Polsce, czyli najlepiej mieć zero. Od czasu do czasu zdarzają się "łapanki", szczególnie wieczorami w soboty niedaleko knajp. 

9. Mandaty

W Waszym przypadku wysłane zostaną do firmy, z której wypożyczyliście auto. Jak zrobiliście niewielkie przekroczenie prędkości to mandat może być malutki, rzędu $20-40, ale firma doda Wam do tego $100 opłaty manipulacyjnej i ściągnie z karty kredytowej czy depozytu. Za większe przekroczenia będzie odpowiednio większy mandat powiedzmy $200 do $300. Nie polecam dać się złapać na przekroczeniu większym niż 30km/h powyżej limitu. Dla mnie oznaczałoby to rozstanie z prawem jazdy na długie miesiące, a dla Was koniec wakacji. 

10. Paliwo

Aktualnie benzyna 91 ok $2.60 a diesel ok $1.90 czyli diesel niby tańszy, ale to złudzenie, bo wszystkie diesle na drogach muszą płacić dodatkowo podatek drogowy, w zależności od przebiegu. Benzyniaki mają ten podatek wliczony w cenę benzyny. Ta sytuacja to robota farmerów, którzy mają wiele maszyn nie wyjeżdżających na drogi. Większość samochodów do wynajęcia to benzyniaki. Jeśli wynajmiecie jednak jakiegoś specjalnego SUVa, czy minibusa to będzie to diesel i wtedy teoretycznie płacicie za paliwo taniej ale z reguły jest mniejszy limit kilometrów albo to co firma straci jest doliczane do kosztu wynajmu. 

Na stacjach benzynowych w zasadzie tak jak w Polsce: self service i do kasy. Nocą najpierw do okienka z kartą, a potem nalewamy. Są też stacje zupełnie self service, na których najpierw wczytuje się kartę a potem leje. Karta zostanie obciążona tyle ile się wlało. Coraz więcej stacji, które mają normalne sklepiki instaluje automatyczne kasy dla paliwa a w kasie obsługiwanej przez sprzedawcę płaci się tylko za towary w sklepie. 

Aktualne ceny możecie śledzić tutaj.

11. Płatne autostrady

W całym kraju jest tylko kilka dość krótkich odcinków płatnych dróg, ale są duże szanse, że na nie traficie bo są zwykle w okolicach tras wjazdowych do dużych miast. Podczas przejeżdżania pod bramką poboru opłat skanowana jest tablica rejestracyjna i opłatę trzeba wnieść online lub mieć otwarte konto. W Waszym przypadku musicie ustalić z firmą kto płaci i jak. 

Bramka poboru opłat

11. Przejścia dla pieszych

Jeśli przejście jest oznakowane zebrą to piesi mają bezwzględne pierwszeństwo. Zauważycie jednak, że jest wiele przejść bez zebry choć z wysepkami i oświetleniem. Na tych przejściach to niby pojazdy kołowe mają pierwszeństwo, ale ładnie jest po europejsku się zatrzymać i przepuścić. Zanim jednak to zrobicie patrzcie w lusterko bo większość lokalsów tego nie robi i mogą wam wjechać w zadek. 

12. Trzymać się lewej - rutyna zabija

Na koniec rzecz najważniejsza. Po kilku dniach przyzwyczaicie się trochę do jeżdżenia po złej stronie i poza małymi wpadkami na parkingach czy w miastach zaczniecie wpadać w rutynę i czuć się coraz pewniej. To najniebezpieczniejszy okres. Widoki za oknem przepiękne, na drodze nie ma żadnego innego auta, niewielki zakręt, nagle z naprzeciwka coś wyjeżdża.... i jest po złej stronie. Uciekasz w prawo a ten "baran" w jego lewo i czołowe gotowe. Co roku mamy tu cały szereg czołowych zderzeń spowodowanych przez zamorskich turystów. Na wyjazdach ze wszystkich parkingów i punktów widokowych malowane są strzałki przypominające, którą stroną dalej jechać, ale mimo wszystko ludzie się zagapiają. Nie zagapcie się....

07 sierpnia 2024

Nowa Zelandia kamperem czy samochodem?

W poprzednich postach pisałem trochę o metodach podróżowania po Nowej Zelandii. Sugerowałem także, że jeśli chcecie być niezależni to musicie zdecydować się na własny środek transportu a te najbardziej popularne to wynajęty samochód lub kamper. Decyzja nie jest łatwa. Postaram się tutaj wyliczyć jak najwięcej wad i zalet każdej opcji.


Jeżeli stać Was na przylot tutaj, pobyt w pięciogwiazdkowych hotelach i latanie helikopterami to pewnie nie musicie czytać dalej. Skupię się tutaj na tych, którzy jednak z kasą trochę się liczą.

Zacznijmy od terminu przyjazdu. Najgorszy i najdroższy termin to okres od Bożego Narodzenia do końca stycznia. Jest to środek lata i okres wakacji szkolnych, a więc korki na drogach, najdroższe ceny i tłok jak również najdroższe bilety lotnicze. Ja wiem, że fajnie byłoby uciec europejskiej zimie i wygrzać się w antypodowym słoneczku ale naprawdę najlepszym terminem na NZ jest okres od połowy listopada do Świąt Bożego narodzenia lub luty, marzec i kwiecień starając się ominąć Wielkanoc, choć niekoniecznie. To jest okres najcieplejszy, dni są długie, owoce i jarzyny najtańsze, w lutym i marcu nawet da się wykąpać w morzu, bo woda wtedy znośna (21 C). Poza tym okresem niestety temperatury raczej bałtyckie (16-19 C). Dobre dla fok i pingwinów. 


Oczywiście reszta roku też jest OK, ale pamiętajcie: polskie lato to tutejsza zima. Niby śnieg zdarza się bardzo rzadko i raczej tylko w górach, ale trzeba się ubrać tak jak na polski październik lub kwiecień. Dni są krótkie, ale i tak jest pięknie. 

Tak więc w terminach poza szczytem sezonu ceny najpopularniejszych noclegów kształtują się następująco:

  • 2 osobowy pokój z łazienką i kuchenką w przeciętnym motelu - NZ$100-180
  • 2 osobowy pokój z łazienką w hotelu 3 gwiazdkowym - NZ$160- 250
  • Domek kampingowy na kampingu raczej ze wspólną łazienką - NZ$70- 120
  • Backpackers hostel - NZ$ 30-80 
No oczywiście do tego dochodzą jeszcze AirB&B i inne tego typu prywatne wynajmy, które w sumie cenowo wiele się nie różnią, no chyba, że jedzie się dużą grupą i wynajmuje całe domy - wtedy stosunek ceny do komfortu jest najlepszy. Jeśli idziecie tą drogą to polecam nie bookować tych tańszych, bo zdjęcia są zwodnicze, a jakość bywa bardzo różna. Chętnie coś podpowiem, jeśli zapytacie. 



Z tymi cenami noclegów w głowie popatrzmy teraz na ceny samochodów i kamperów. 

Dla obu rozrzut cen i jakości jest spory. Zaczynając od światowych koncernów takich jak Hertz, Avis, Europcar a kończąc na firmach specjalizujących się w wynajmie starych gratów za mniejsze pieniądze.

Zacznijmy od zwykłych samochodów, takich do których wrzuca się walizki i jedzie od noclegowiska do noclegowiska. 

W zależności od wielkości samochodu dzienne stawki w tanich firmach (wynajmujących samochody w wieku 6 lat+ są od NZ$16 do NZ$80. Zwykła Toyota Corolla to ok NZ$21 a najwyższa stawka jest za 10 osobowy mikrobus typu HiAce.

W normalnych firmach wynajmujących "młode" samochody to odpowiednio 30-40% drożej. 

Teraz przejdźmy do kamperów. 

Tutaj bardzo ważne jest czy kamper posiada certyfikat "Self Contained" czy nie, bo tylko takie kampery mogą zatrzymywać się na noc w miejscach przeznaczonych do tzwn. "freedom camping" (czyli darmowego kampingowania) lub w innych miejscach już może nie darmowych ale tańszych niż pełnowymiarowe campingi. 

Od 1 lipca tego roku weszły nowe przepisy, które definiują pojazdy "Self Contained" jako pojazdy (samochód lub przyczepa), w których certyfikowana liczba pasażerów ma zapewnione wszystkie potrzeby życiowe (zapas wody we wbudowanym zbiorniku, odpowiednio duże wbudowane zbiorniki na wodę szarą (pomyje) i wodę czarną (ścieki sanitarne)) na trzy dni. Tak więc od lipca jedynie profesjonalnie zbudowane kampery będą otrzymywać taką nalepkę jak ta:


Zanim te nowe przepisy weszły w życie nalepkę taką dostawały różne samodziały, minivany, kombiaki itp, bo wytarczyło, żeby miały na pokładzie przenośną kuchenkę, kanister z wodą i malutką kampingową toaletę chemiczną i już się kwalifikowały. 

Była to raczej farsa, bo oprócz tego, że miały odpowiednie miejsce na przespanie się te inne urządzenia kuchenno-sanitarne były raczej symboliczne, kamperowicze biegali za potrzebą w krzaki a firmy wynajmujące wstawiały im przenośne chemiczne toalety w zaplombowanych plastikowych torbach z zaznaczeniem, że najemcy będą mieć upust jeżeli zwrócą toaletę nie użytą. 

Niby kamper ale teraz już bez certyfikatu

Takie mini kampery można ciągle jeszcze za tanie pieniądze wynająć, ale teraz nie mają już one certyfikatu "Self Contained". Jeśli jednak zdecydujecie się na wynajem takiego pojazdu to w zasadzie będzie to równoznaczne z wynajęciem dużego samochodu, na tyle przestronnego, że można się w nim przespać ale legalnie noclegi powinniście spędzać gdzieś pod dachem (w motelu, hostelu) lub na płatnych campingach, gdzie w cenie są do waszej dyspozycji kuchnie, łazienki, pralki etc. 

No to teraz o cenach.

Takie niecertyfikowane kampery jak powyżej na bazie minibusów jak Toyota Estima czy Kia Carnival zaadaptowanych do spania i drobnego pichcenia kosztują w okolicach NZ$50 dziennie. To są z reguły dość leciwe pojazdy choć technicznie sprawne. 

W tanich firmach są również większe kampery nawet 4 osobowe i z normalną łazienką certyfikatem"Self Contained" ale te już w okolicach NZ$100 za dzień. 

No a w renomowanych firmach podobnie jak z samochodami wszystko idzie ok 40% w górę, ale i jakość lepsza. Wynajmiecie tam większe kampery ze wszystkimi bajerami, ale ceny za te duże - cztero czy sześcio - osobowe będą już przekraczać nawet NZ$200 za dzień. 

No i teraz kolejny aspekt podróży po NZ czyli żarcie. 

Ceny w sklepach ok 2-2.5 razy wyższe niż w Polsce. Nie chcę jeszcze wchodzić w szczegóły, ale numerki na ogół podobne do polskich tyle tylko, że to NZ dolary, a nie złote. Ceny w tanich knajpach czy fastfoodach  w okolicach NZ$10-15 za danie główne. W normalnych restauracjach cena głównego dania od NZ$18 do 30 i wzwyż. 

Z tymi wszystkimi stawkami w głowie przystąpmy do analizy. 

Zalety wynajmu samochodu:
  • raczej mniej pali niż kamper;
  • łatwiej parkować;
  • łatwy w obsłudze i prowadzeniu dla ludzi, którzy nie są wprawni z kamperami.
Wady wynajmu samochodu:
  • musimy płacić za noclegi;
  • jeśli nocujemy w hotelach to jesteśmy zdani na jedzenie na mieście, jako że w hotelowych pokojach znajdziecie najwyżej czajnik do zrobienia kawy i minibar. Natomiast w każdym pokoju w motelu jest zwykle w pełni wyposażona kuchenka, lodówka, czasem nawet pralka. Tak więc w motelach możemy sobie gotować (szczególnie ważne to w przypadku śniadań), ale ponieważ nie mamy ze sobą lodówki, trzeba robić zakupy na bieżąco. Lunch'e z pewnością musimy jeść "na mieście" lub robić sobie kanapki na drogę w motelu;  
  • najprawdopodobniej musimy trzymać się dat zamówionych noclegów, choć poza sezonem w niektórych rejonach można próbować szukać miejsc noclegowych bez wcześniejszego zamawiania;
  • jeśli mamy dwie noce w jednym miejscu to fajnie, ale zwykle każdego ranka mamy pakowanie waliz, szukanie zapomnianych ładowarek itd.
Zalety wynajmu kampera:
  • możemy nocować za darmo w wyznaczonych miejscach "freedom camping" (czyli w cenie wynajmu kampera) lub na kampingach płatnych, czyli za ok $20-25/od osoby. Są jeszcze obozowiska prowadzone przez Department of Conservation (DOC) czyli Wydział Ochrony Środowiska, który zajmuje się wszystkimi rezerwatami i parkami narodowymi. Na tych obozowiskach jest najtaniej (NZ$5-10 od osoby), ale jest tam zwykle tylko kibel i czasem woda. 
  • wszystkie posiłki możemy robić sami, jeść je w ładnej scenerii, a z lodówką na pokładzie zakupy można robić raz na kilka dni. Do knajpy na wykwintną kolację też warto pójść, ale nie musimy tego robić codziennie;
  • marszruta może być łatwo dostosowywana, nawet jeśli będziemy zatrzymywać się na płatnych kampingach (a co kilka dni warto, żeby nabrać wody, zrobić pranie i wziąć lepszy prysznic) to poza sezonem prawie zawsze miejsce się znajdzie;
  • gdy się rozpakujemy to pakować będziemy się dopiero przy zdawaniu kampera (do kampera polecam brać miękkie torby raczej niż sztywne walizki - jak na żeglowanie).
Wady wynajmu kampera: 
  • u nowicjuszy występuje trema prowadzenia wiele większego pojazdu niż zwykle (szczególnie trzeba uważać na wysokość pod gałęziami drzew, słupów przy krawężnikach itp.);
  • kampery, szczególnie te większe są jak jachty - trzeba pamiętać o uzupełnianiu wody, spuszczaniu ścieków, spuszczaniu pomyj i śledzić naładowanie akumulatorów. Dla niektórych to trochę za dużo radości;
  • Parkowanie większych kamperów czasem jest problemem, szczególnie w miastach (najlepiej szukać wtedy supermarketu); 
  • Poszukiwanie miejsc gdzie wolno się zatrzymać za darmo jest czasem nieco skomplikowane, bo każdy dystrykt czy miasto ma swoje przepisy i wyznaczone miejsca.
Tak więc dobrze wyposażony "self contained" kamper to po prostu pojazd wielkości minibusa lub małej ciężarówki, który ma zbiornik wody na trzy dni skromnego używania, toaletę kasetową, zbiornik pomyj no i z reguły lodówkę i kuchenkę jak również akumulator i butlę gazową.  Oznacza to, że załoga może przeżyć w takim kamperze te trzy dni bez konieczności korzystania z zewnętrznych źródeł wody, energii oraz bez potrzeby zrzucania nieczystości. Większość prywatnych właścicieli kamperów doposaża je w większe akumulatory, zbiorniki wody i ścieków, panele solarne aby być samowystarczalnym jak najdłużej, ale kampery pod wynajem raczej obliczone są na to, że będziemy się jednak co najmniej co drugą noc zatrzymywać na kempingach, podłączać do prądu, dobierać wody, spuszczać ścieki, opróżniać kibel itd. No i tak załóżcie: jedna noc na kampingu płatnym, a następna "na dziko". Z doświadczenia wiem, że największym problemem są woda i ścieki. Nawet jeśli akumulator jest przymały to jest ciągle doładowywany w czasie jazdy i prądu raczej nie braknie.


 

No dobra, na dziko, ale gdzie? 

Ok. 15 lat temu parlament nowozelandzki uchwalił ustawę dotyczącą "freedom camping" której założeniem było ułatwienie kempingowania na dziko, szczególnie dla "self contained" kamperów i podobnie wyposażonych przyczep kempingowych. Niestety, Nowa Zelandia jest nieco podobna do UK w tym, że tak na prawdę to dostępu do "dzikich" miejsc nie ma. Wszystkie tereny są albo prywatne (wliczając w to większość lasów uprawnych), albo są pod kontrolą rządowego Department of Conservation (DOC) czyli są albo parkami narodowymi albo rezerwatami przyrody.  Poza tym są jeszcze pasy nadmorskie (również kontrolowane przez DOC lub regionalne organizacje środowiskowe) oraz parki i skwery zarządzane przez samorządy lokalne, czyli miasta i dystrykty (obszarowo coś między powiatem a województwem).  Niestety wszystkie dystrykty jak i DOC mają prawo do ustalania szczegółowych miejsc, gdzie można ten "freedom camping" uprawiać. W praktyce oznacza to, że wyznaczają one miejsca (czasem dosłownie trzy miejsca parkingowe w danej lokalizacji) gdzie można się na dziko (czytaj za darmo) zatrzymać na noc (z reguły z zastrzeżeniem, że tylko na jedną lub dwie noce, ale nie dłużej itd). Większość tych miejsc jest tylko dla pojazdów "self contained" więc biedni namiotowicze wielkiego wyboru nie mają. DOC ma w swoich parkach narodowych i rezerwatach dość dużą ilość obozowisk, z reguły w malowniczych miejscach i bez ograniczeń czasowych, ale pobiera opłaty od osobo/dnia rzędu 5-10 dolców. Na tych obozowiskach są z reguły tzwn kompostujące toalety, czasem jest woda, a poza tym trzeba być zdanym na siebie i swoje zapasy. Dodatkowym problemem jest to, że dojechać do wielu z nich można tylko drogami szutrowymi, a firmy wynajmujące kampery i samochody często zabraniają prowadzenia ich po takich drogach. 

Podsumowując, jeśli wynajmiecie kampera to średnio co drugą noc trzeba będzie dopłacić do jego wynajmu dziennego albo nic (w miejscach kontrolowanych i wyznaczonych przez dystrykty) albo 5-10 na łebka (na obozowiskach DOCowskich) albo 15-25 (od łebka na kampingach płatnych). Jednak będziecie mieli dużo więcej swobody i będziecie mogli sporo zaoszczędzić na jedzeniu. 

Wynajmując samochód i zatrzymując się w motelach czy AirB&B podobnie, ale mniej swobody czasowej i możliwości zmiany trasy, gdy na przykład pogoda się załamie. 

Wynajmując kampera z reguły dostaniecie mapę kempingową, ale warto również zaopatrzyć się w apkę taką jak Camper-mate pokazującą wszystkie intersujące Was przybytki od wszelkiego rodzaju campingów po sklepy, toalety, punkty zrzutu ścieków i toalet po atrakcje turystyczne. 


No i tak to wygląda. Jest to temat - rzeka. Musicie to dobrze przemyśleć, a ja służę pomocą, jeśli ktoś będzie miał jakieś pytania.

Czuwaj....


 




Popularne posty